sobota, 6 grudnia 2014

Nać

Dawno dawno temu, za siedmioma górami,  za siedmioma lasami, w czasach mego dzieciństwa - miałam Dziadków. Starsi oni mocno już byli gdy ja się na świecie pojawiłam, więc tym samym krótko ich miałam. Kiedy stałam się istotą bardziej rozumną i najbardziej można byłoby skorzystać z ich mądrości, to ich już nie było.
Z tej przeżytej bardziej świadomie części życia pamiętam to, że wymagali potem już ciągłej opieki i siłą rzeczy kontakt był z nimi już utrudniony. Oprócz zajmującej się nimi rodziny potrzebna była dodatkowa osoba. 
W któreś wakacje pojawiła się świeżo upieczona studentka prawa, która przed podjeciem studiów w Poznaniu chciała troszkę grosza zarobić. Agnieszka była osobą z polecenia, bardzo miłą i skromną dziewczyną. Pochodziła spod Jarocina. Ja wówczas byłam na etapie zabawy w sklep, organizowania sobie zajęć na schodach w domu Dziadków (bo zawsze marzyłam o własnych schodach w domu) i każdego chciałam do moich pomysłów włączać. Spędzając wiele czasu z moją mamą u nich, namawiłam Agnieszkę na wspólne zabawy, gdzie ja sprzedawałam nać pietruszki i ziemniaki, a ona to kupowała. Musiała mieć dużo cierpliwości do mnie i moich idei ;)

A studentką była ni mniej ni więcej tylko Agnieszka Pachciarz.

Agnieszka Pachciarz kupowała ode mnie za fikcyjne pieniądze (wycięte z papieru) nać pietruszki w wymyślonym na poczekaniu warzywniaku, utworzonym na półpiętrze domu moich Dziadków :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz