sobota, 26 kwietnia 2014

Zawsze.

Odeszła od nas w marcu. Zawsze walcząca,  zawsze silna. Z uśmiechem na twarzy każdego dnia. Zawsze perfekcyjna, zawsze idącą pod prąd,  zawsze mająca swoje zdanie. Zawsze działająca etycznie. Zawsze służąca pomocą,  radą.
Zawsze w czerwonych wysokich butach, zawsze w sukienkach lub bluzkach z dekoltem. Zawsze śliczna i naturalna. Zawsze w gronie znajomych i przyjaciół.
Od kiedy ją znałam,  zawsze w trakcie chemioterapii, zawsze z przerzutami, zawsze z bólem stawu biodrowego. I zawsze z dobrą miną do złej gry, pocieszająca nas że nie jest tak źle, że daje radę. Zawsze zachowująca dobry humor: gdy zaczęło być już naprawdę źle, martwiła się ze nie doczeka najnowszej premiery Harrego Pottera w kinach.
I zostawiła nas tak wcześnie,  w wieku 43 lat, walcząc do samego końca. Gotowa podpisać zgodę na eksperymentalne leczenie. Zawsze dzielna.
Nigdy Cię nie zapomnimy Marysiu.

Kiedy odeszłaś, Junior zapytał:
- A gdzie jest ciocia Marysia?
- Poszła do aniołków,  Kochanie.
- A kiedy do nas wróci...?

Angel