Odeszła od nas w marcu. Zawsze walcząca, zawsze silna. Z uśmiechem na twarzy każdego dnia. Zawsze perfekcyjna, zawsze idącą pod prąd, zawsze mająca swoje zdanie. Zawsze działająca etycznie. Zawsze służąca pomocą, radą.
Zawsze w czerwonych wysokich butach, zawsze w sukienkach lub bluzkach z dekoltem. Zawsze śliczna i naturalna. Zawsze w gronie znajomych i przyjaciół.
Od kiedy ją znałam, zawsze w trakcie chemioterapii, zawsze z przerzutami, zawsze z bólem stawu biodrowego. I zawsze z dobrą miną do złej gry, pocieszająca nas że nie jest tak źle, że daje radę. Zawsze zachowująca dobry humor: gdy zaczęło być już naprawdę źle, martwiła się ze nie doczeka najnowszej premiery Harrego Pottera w kinach.
I zostawiła nas tak wcześnie, w wieku 43 lat, walcząc do samego końca. Gotowa podpisać zgodę na eksperymentalne leczenie. Zawsze dzielna.
Nigdy Cię nie zapomnimy Marysiu.
Kiedy odeszłaś, Junior zapytał:
- A gdzie jest ciocia Marysia?
- Poszła do aniołków, Kochanie.- A kiedy do nas wróci...?
Angel